Walki szybko objęły terytorium ówczesnego Królestwa Polskiego, a od początku lutego włączyły się do nich oddziały powstańcze na Litwie. Na czele stali dyktatorzy, powoływani przez TRN - Ludwik Mierosławski, później Marian Langiewicz i wreszcie Romuald Traugutt, po ujęciu skazany na karę śmierci. 5 sierpnia 1864 roku skonał na szubienicy, ustawionej w okolicy Cytadeli Warszawskiej.
Było to najdłuższe i największe narodowe powstanie, okupione śmiercią kilkudziesięciu tysięcy polskich patriotów, poległych w bezpośrednich walkach, stracono ponadto blisko tysiąc pojmanych powstańców - a niemal czterdzieści tysięcy zesłano na katorgę.
Wojsko rosyjskie dysponowało miażdżącą przewagą militarną nad partyzanckimi oddziałami, warto podkreślić, iż ówczesna międzynarodowa opinia publiczna była przychylna polskim patriotom. Liczbę czynnie zaangażowanych w walki Polaków ocenia się na około dwieście tysięcy osób - głównie pochodzących z kręgów szlacheckich, ale także z rodzin chłopskich i mieszkańców miast. Na zawłaszczonych rozbiorami ziemiach I Rzeczypospolitej – między innymi na terenach dzisiejszej Białorusi - ludzie wstępowali masowo do oddziałów.
Wielkim problemem był brak wystarczającej ilości broni palnej, którą dysponowali doskonale wyposażeni żołnierze rosyjscy. Ustawione na sztorc kosy – a tak przedstawiani są choćby na niektórych romantycznych rycinach Grottgera powstańcy – jedynie w walce wręcz były skuteczne, bowiem tylko posiadający broń palną mogli w istocie podejmować równorzędne zmagania z wrogiem. Determinacja w trakcie starć i wielkie poświęcenie Polaków powodowało, że z czasem coraz więcej walczących powstańców posiadało zdobyczne wojskowe karabiny. Ale broń myśliwska, której jakość bywała nienajlepsza, służyła im również do końca walk.
Początkowo przynosiły one doraźne sukcesy, jednak dysproporcja sił, zbrodnicze postępowanie oddziałów rosyjskich i zabiegi polityczne caratu niweczyły polskie zdobycze. Podczas bojów zwłaszcza oddziały kozackie wykazywały wielkie okrucieństwo, bezlitośnie pacyfikowano miejscowości, wspomagające powstańców, dochodziło też do mordów na ludności cywilnej, podpaleń wsi, kościołów i dworów. Podwładni Murawiewa, nazywanego od jego zbrodniczego traktowania schwytanych bojowników „wieszatielem”, dokonali wielu zniszczeń w Wilnie. Oblicza się, że na Litwie zginęło około dziesięciu tysięcy przedstawicieli polskiej szlachty. Ostatnie starcia wygasły jesienią 1864 roku.
W odrodzonej II Rzeczypospolitej wielkim szacunkiem otaczano żyjących weteranów Powstania Styczniowego, otrzymali oficerskie stopnie, często uczestniczyli jako honorowi goście w uroczystościach państwowych i kościelnych. Mimo bardzo podeszłego wieku chętnie spotykali się z młodzieżą i wojskiem.
W roku 1933, w siedemdziesiątą rocznicę wybuchu walk, ustanowiono specjalną odznakę pamiątkową – Krzyż Siedemdziesięciolecia Powstania Styczniowego projektu Józefa Świrysz-Ryszkiewicza. Nadano go wszystkim żyjącym jeszcze weteranom, blisko dziewięćdziesięcioletnim starcom - oraz zasłużonym osobom, przez lata opiekującym się wiekowymi powstańcami.
Tragiczne przejścia zrujnowały ich zdrowie, część ujętych po walkach pieszo szła na daleką Syberię, drogi tej wielu nie przeżyło. Tylko pojedynczym zesłańcom udało się wrócić po latach – i to nie w swoje strony, ale do miejsc, wskazanych przez rosyjskie władze.
Krzyża Siedemdziesięciolecia Powstania doczekało więc zaledwie dwustu pięćdziesięciu ośmiu weteranów, w gronie czterdziestu dwu wyróżnionych ich opiekunów znalazła się między innymi Aleksandra Piłsudska.
Zachowana w Bolesławcu czapka weterana, Krzyż Zasługi i Krzyż Siedemdziesięciolecia - trafiły tu dosłownie przemycone po drugiej wojnie światowej z Polskich Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej Polski.
To bezcenne, rodzinne pamiątki po Przodku, pochowanym na terenie dzisiejszej Białorusi …