Co prawda wspominano o bohaterstwie szeregowych żołnierzy, ale w filmach, literaturze i wszelkich oficjalnych „historycznych” opracowaniach główny wątek stanowiła rzekoma nieudolność dowódców i złe przygotowanie kraju do wojny.
Scena z filmu „Lotna” Andrzeja Wajdy, gdy polski kawalerzysta atakuje szablą niemiecki czołg, usłużnie utrwalała podłe wytwory hitlerowskiej propagandy, ośmieszającej naszych bohaterów…
Pułki jazdy stanowiły swoistą elitę armii ze względu na doskonałe wyszkolenie oraz wielki patriotyzm żołnierzy, wychowywanych w duchu tradycji bojowych swoich poprzedników. Nikt nie szarżował z lancami na pancerne pojazdy wroga, nasza ówczesna armia miała także jednostki czołgów, tankietek i inną nowoczesną broń w takiej ilości, na jaką mogło sobie pozwolić młodziutkie państwo.
Przecież Polska odbudowywała zdemolowaną zaborami gospodarkę zaledwie przez dwie dekady pokoju - po ponad stu dwudziestu latach niewoli! Niewiele osób wie, że jeszcze wiosną 1944 roku dowództwo niemieckie sformowało na froncie wschodnim dwie brygady kawalerii. Z pewnością nie z romantycznych pobudek, lecz doceniając walory tego rodzaju broni, zwłaszcza w terenie słabo nasyconym bitymi drogami.
Pod koniec kwietnia 1924 roku zmieniono dotychczasowe określenie polskich formacji konnych z „jazdy” na „kawalerię”. Jej doktryna wojenna nie przewidywała straceńczych szarż z szablami ani inną bronią białą jako podstawowej formy walki. Słynny konny atak pułku ułanów pod Krojantami podjęto z marszu na napotkaną grupę piechurów niemieckich, niestety, w pobliskim zagajniku stały zaczajone ich transportery opancerzone, które wyjechały nagle z ukrycia. W boju zginęło wtedy trzydziestu siedmiu żołnierzy polskich. Natomiast pod Mokrą Wołyńska Brygada Kawalerii sprawiła, że sromotną klęskę ponieśli Niemcy, próbujący przebić się wieloma pojazdami pancernymi. Utracili tam osiemdziesiąt wozów bojowych, w tym sporo czołgów. Przecież nie od ciosów szabel, tylko świetnej polskiej broni przeciwpancernej!
Wierzchowce służyły głównie do szybkiego transportu pododdziałów, szwadrony walczyły spieszone. W dużym stopniu odpowiadały one organizacyjnie kompanii piechoty. Ich dowódcami zazwyczaj bywali rotmistrzowie – który to stopień odpowiadał randze kapitana.
Kawalerię II Rzeczypospolitej Polski tworzyły pułki szwoleżerów, wyróżniających się okrągłymi czapkami, oraz ułanów i strzelców konnych.
7 Pułk Strzelców Konnych Wielkopolskich stacjonował przed 1 wrześniem 1939 roku w Poznaniu i Biedrusku. Pod dowództwem pułkownika Stanisława Królickiego pierwsza bitwę stoczył 3 września nad Notecią, kolejne duże starcie miało miejsce pod Wola Zbrożkową, następnie zmierzając w kierunku Warszawy pułk wielokrotnie walczył z niemieckimi najeźdźcami, uczestniczył też w obronie stolicy i tam złożył broń 29 września w Łazienkach.
Tego momentu nie dożył jego dowódca, pułkownik Królicki. Ciężko zraniony odłamkami 17 września zmarł w wyniku odniesionych obrażeń jedenaście dni później w Twierdzy Modlin. Dowodzenie przejął rotmistrz Zbigniew Szacherki, który opisał dzieje tej formacji w książce „Wierni przysiędze”.
W Bolesławcu znalazł się po wojnie jeden z dzielnych kawalerzystów 7 PSK, strzelec konny Rudolf Przybylski. Przebył ze swoja jednostką cały szlak bojowy i wraz z innymi jej żołnierzami dzielił smutny los wielu obrońców Ojczyzny za drutami hitlerowskich stalagów. Zwolniony z niemieckiej niewoli zamieszkał w naszym mieście i tu spoczywa na cmentarzu. Jego pułk za bohaterstwo, wykazane w na bitewnych polach w 1939 roku, został odznaczony Orderem Virtuti Militari…